RPO w sprawie "czarnej listy" lekarzy
RPO zwrócił się do ministra sprawiedliwości o zajęcie się sprawą
"czarnej listy" w Internecie, która zawiera wykaz "nieetycznych"
lekarzy. Według RPO, okoliczności sprawy nasuwają podejrzenie
popełnienia przestępstwa.
Pierwsza "czarna lista" dotyczyła
największych polskich dłużników i pojawiła się w Internecie w
listopadzie ubiegłego roku. Można ją zresztą nadal odnaleźć przez
link na stronie warszawskiej kancelarii prawnej Tomasza J. Według
tej kancelarii, link, dzięki któremu można znaleźć "czarną listę",
prowadzi na serwer pewnej amerykańskiej firmy (co pozwala ominąć
polskie prawo).
W marcu 2001 r. w Internecie pojawiła
się kolejna "czarna lista" (ponownie na serwerze zagranicznym). Tym
razem dotyczyła błędów w sztuce lekarskiej. Na stronie internetowej
zamieszczono dane osobowe (imię, nazwisko i miejsce pracy) lekarzy,
którzy takie błędy mieli popełnić. Powstanie listy mass media
łączyły z nazwiskiem Adama Sandauera, szefa Stowarzyszenia "Primum
Non Nocere", który sam informował dziennikarzy o istnieniu takiej
listy.
Właśnie istnienie tej listy
zakwestionował Rzecznik Praw Obywatelskich. Według RPO, lista
znajduje się na serwerze zagranicznym, jej rozpowszechnianiem
zajmuje się jednak na swoich stronach internetowych Stowarzyszenie
Pacjentów "Primum Non Nocere".
"Stowarzyszenie podnosi, że informacje
na temat lekarzy, którzy popełniają błędy w sztuce lekarskiej, są
konieczne, gdyż 'prawo nie eliminuje złych lekarzy'" - pisze RPO w
liście do ministra sprawiedliwości.
Rzecznik uważa, że rozpowszechnianie
wiadomości o istnieniu "czarnych list" jest społecznie szkodliwe,
"godzi w godność całego środowiska lekarzy, poniżając w opinii
publicznej i narażając na utratę zaufania, szczególnie potrzebnego
dla tego środowiska".
"Nie ma znaczenia, że 'czarne listy' są
na serwerach zagranicznych, ale to, że ktoś te dane przesyła z
Polski. To on jest administratorem danych i tutaj nie mam żadnych
wątpliwości. W tym przypadku można stosować przepisy prawa
polskiego" - wyjaśniła w marcu Generalny Inspektor Ochrony danych
Osobowych Ewa Kulesza.
Według polskiej ustawy o ochronie danych
osobowych, kto przetwarza dane osobowe, choć nie jest to
dopuszczalne, albo do czego nie jest uprawniony - podlega grzywnie,
karze ograniczenia lub pozbawienia wolności do dwóch lat. Takiej
samej karze podlega osoba, które przekazuje dane osobom
nieuprawnionym.
[powrót] |